Relacja - Pielgrzymkowa opowieść
Dawno, dawno temu, za siedmioma górami i siedmioma lasami w małej, ale jakże malowniczej miejscowości.... (chociaż w sumie może nie tak dawno i nie tak daleko) rozpoczęła się jubileuszowa bo już 20 wyrska pielgrzymka do Częstochowy. Wreszcie nadszedł oczekiwany przez „pielgrzymkowych weteranów”, a także „nowicjuszy” poniedziałkowy dzień 20 sierpnia. Nasze pielgrzymowanie rozpoczęliśmy od modlitwy z wystawieniem Najświętszego Sakramentu. Następnie wyposażeni w identyfikatory, żółte smycze i śpiewniki z całym zbiorem pielgrzymkowych hitów, żegnani przez księdza proboszcza i naszych bliskich, wyruszyliśmy ze śpiewem na ustach w pierwszy, a zarazem najdłuższy odcinek trasy. Na pierwszym postoju mieliśmy możliwość odpoczynku i posilenia się. Po modlitwie ruszyliśmy dalej. Na drugim postoju przeżyliśmy wspólnie Mszę Świętą. Teraz już do Piekar... Gdy dotarliśmy na miejsce troszkę odpoczęliśmy i wieczorem spotkaliśmy się na pogodnym wieczorze. Następnie udaliśmy się do sanktuarium Matki Boskiej Piekarskiej gdzie posługujący w tej parafii diakon skierował do nas parę słów i wspólnie pomodliliśmy się przed obrazem Piekarskiej Pani.
Drugi dzień rozpoczął się dość wcześnie. Po śniadaniu w warunkach polowych ( jak to na pielgrzymce) wyruszyliśmy w dalsza drogę do miejsca naszego pielgrzymowania- Jasnej Góry. Pogoda była wręcz idealna na pielgrzymowanie- ciepło lecz bez upału i na nasze szczęście, bez deszczu. Kilka kilometrów i pierwszy postój i jeszcze kilka i postój drugi, na którym uczestniczyliśmy we wspólnej Mszy Świętej. Następnie jeszcze jeden dłuższy odcinek trasy przed miejscem naszego noclegu- Woźnikami. Był to las. Na czas tej trasy tuba, mikrofony oraz instrumenty podróżowały samochodem. Zarówno w trakcie drogi jak i w czasie leśnego postoju mieliśmy możliwość podziwiania piękna przyrody stworzonej przez Boga, a także rozmowy z współtowarzyszami pielgrzymowania. Po dotarciu do skraju lasu od woźnickiej szkoły dzieliła nas już około półgodzinna odległość. Przed udaniem się na wieczorny postój odwiedziliśmy kościół w Woźnikach by móc podziękować Bogu oraz naszej Matce za szczęśliwe przeżycie kolejnego dnia pielgrzymowania, wszelki siły i łaski, które otrzymaliśmy od naszego Pana i za wstawiennictwem Maryi. Odpoczynek, odwiedziny paru osób, tradycyjna kiełbasa, pogodny wieczór, słodkości od księdza proboszcza... i spać.
Trzeciego dnia wyruszyliśmy w drogę już do samej Częstochowy. Pomimo dwóch dni marszu śpiewając wytrwale szliśmy naprzód. Nie straszne nam było także chwilowe załamanie pogody w trakcie drugiego odcinaka trasy, kiedy zaczęło troszkę wiać i spadło parę kropel deszczu. Na drugim postoju odbyła się Msza Święta, którą przeżywaliśmy w warunkach polowych. Kilka kropelek deszczu, ale to nic. Znów wyruszyliśmy w drogę. Czekał nas już ostatni odcinek. Byliśmy coraz bliżej Jasnej Góry. W trakcie drogi oczywiście modlitwa różańcowa, Koronka do Bożego Miłosierdzia oraz śpiew. „Śpiewająco” wchodziliśmy na Jasną Górę. Wreszcie dotarliśmy! W ciszy pomodliliśmy się przed obrazem Matki Bożej Częstochowskiej, składając w jej ręce intencje aby jako dobra Matka i Orędowniczka zaniosła je do Boga. Znowu troszkę odpoczynku w Domu Pielgrzyma i spotkanie na Apelu Jasnogórskim. Wyróżniały nas żółte koszulki, łatwo nam było się znaleźć. Potem jeszcze pogodny wieczór. Mimo zmęczenia wspólnie świetnie się bawiliśmy.
Czwartego dnia, czyli dnia pobytu w Częstochowie dołączyli do nas pielgrzymi ”zmotoryzowani” wraz z księdzem proboszczem. W kaplicy cudownego obrazu odbyła się Msza Święta, a następnie udaliśmy się na wały, na Drogę Krzyżową. Później troszkę czasu wolnego, który mogliśmy poświęcić na adorację wystawionego Najświętszego Sakramentu, modlitwę za wstawiennictwem Maryi przed cudownym obrazem a także spacer po Częstochowie i posiłek. Spotkaliśmy się wszyscy ponownie w okolicach godziny 15 by odmówić wspólnie Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Później wsiedliśmy do autokarów i udaliśmy się w drogę powrotną do Wyr. Tam spotkaliśmy się na nabożeństwie z wystawieniem Najświętszego Sakramentu i podziękowaliśmy za cały ten czas wspólnego pielgrzymowania i bezpieczny powrót do Wyr. Następnie dziękowaliśmy wszystkim, którzy pracowali przy tej pielgrzymce i.... pielgrzymka rozwiązana- jak ogłosił fankowy Damian. Jeszcze pożegnania.
W tym roku w pieszej pielgrzymce wzięło udział 117 osób. W Częstochowie dołączyli do nas pielgrzymi „zmotoryzowani”, więc było nas prawie 300 osób. Pielgrzymka trwała 4 dni (3 dni drogi i pobyt w Częstochowie od wieczora 3 dnia do popołudnia dnia 4). Do Częstochowy szliśmy zanosząc przez ręce Maryi do Boga prośby w intencji parafii, w intencjach powierzonych nam na drogę, a także tych często niewypowiadanych , ale nam bliskich. Każdego dnia modliliśmy się wielokrotnie modlitwą różańcową, odmawialiśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia, uczestniczyliśmy we Mszy Świętej- Uczcie Miłości Pana, rozpoczynaliśmy i kończyliśmy dzień modlitwą. Spędzaliśmy także czas na wspólnych zabawach i śpiewach czy to w trakcie drogi, czy wieczorami. Mogliśmy wzajemnie się poznać i pomagać sobie w pielgrzymkowym trudzie. Pielgrzymowało z nami dwóch księży: ksiądz Piotr Stoll- prowadzący pielgrzymkę i wkładający wysiłek i zaangażowanie w jej organizację oraz przebieg, a także ksiądz Adam Skutela- pochodzący z naszej parafii, który także na pielgrzymce służył duchową pomocą. Towarzyszył nam również Przemek przygotowujący się w seminarium do posługi kapłańskiej. Najstarszym uczestnikiem naszej pielgrzymki był Pan Benedykt a najmłodszym mały półtoraroczny Tomek, który pielgrzymował wraz ze swoją mamą. Byli również wśród nas „pielgrzymkowi weterani”, którzy pielgrzymują już od wielu lat, trasę pielgrzymki znają zapewne na pamięć i mogliby podzielić się z pielgrzymami z mniejszym stażem masą wspomnień i swoim doświadczeniem. Nie brakowało także „nowicjuszy”. Jak zwykle swoją opieką objęli nas Pan Piotr (wraz z wnukiem) oraz Pan Stanisław. Pomagał im także Pan Jan oraz Kuba. Panowie przewozili nasze bagaże, zabierali w drodze „lekko osłabionych” pielgrzymów i dzięki nim można było wypić coś ciepłego na postojach oraz dostać kiełbaskę drugiego dnia wieczorem. Zawsze byli serdeczni i można było na nich liczyć. Nad bezpieczeństwem w drodze z zaangażowaniem czuwali fankowi: Klaudiusz, Damian i Adam. Dbali o to byśmy tworzyli zwarta grupę i sprawnie wyruszali na kolejne etapy naszego pielgrzymowania. Na pielgrzymce służyły nam pomocą medyczną Pani Zdzisia oraz Pani Ania, którym nie były straszne „pielgrzymkowe urazy” i bez których byłoby ciężko. Jak zawsze śpiewem, muzyką, zabawami a także wieloma sprawami organizacyjnymi itd...... zajmował się Adam „Mazik”, który zawsze tryskał radością i dzielił się nią z innymi, zagrzewając nas do dalszej wędrówki (w tym roku nie mogła z nami pójść jego żona Ania, ale włączyła się w pomoc przy pielgrzymce). W sprawach muzycznych pomagały mu wytrwale Ania i Magda. Przez całą drogę jako oficjalny fotoreporter służyła nam również Monika. Podziękowania należą się również wszystkim sponsorom, także tym którzy pomogli w zakupie nowej tuby. Mam nadzieję, że nikogo nie pominęłam. Ważne było też nasze wzajemne zaangażowanie bo przecież „nikt nie ma z nas tego co mamy razem, każdy wnosi ze sobą to, co ma najlepszego!”.
To już koniec pielgrzymkowej, żółtej opowieści, ale mam nadzieje, że widzimy się znowu za rok na 21 już pielgrzymce. Zachęcam wszystkich serdecznie- zarówno tych, którzy już pielgrzymowali w „żółtej” wyrskiej pielgrzymce (chociaż pewnie tych osób nie trzeba zachęcać bo same wiedzą jaki to wspaniały czas Bożego działania i podejmowania trudu we wspólnocie), jak i tych, którzy jeszcze się wahają. Naprawdę warto!
Ania Botor
W imieniu wszystkich pielgrzymów za uwiecznienie wspomnień z tej pielgrzymki w słowie pisanym Ani składamy serdeczne Bóg zapłać!
Drugi dzień rozpoczął się dość wcześnie. Po śniadaniu w warunkach polowych ( jak to na pielgrzymce) wyruszyliśmy w dalsza drogę do miejsca naszego pielgrzymowania- Jasnej Góry. Pogoda była wręcz idealna na pielgrzymowanie- ciepło lecz bez upału i na nasze szczęście, bez deszczu. Kilka kilometrów i pierwszy postój i jeszcze kilka i postój drugi, na którym uczestniczyliśmy we wspólnej Mszy Świętej. Następnie jeszcze jeden dłuższy odcinek trasy przed miejscem naszego noclegu- Woźnikami. Był to las. Na czas tej trasy tuba, mikrofony oraz instrumenty podróżowały samochodem. Zarówno w trakcie drogi jak i w czasie leśnego postoju mieliśmy możliwość podziwiania piękna przyrody stworzonej przez Boga, a także rozmowy z współtowarzyszami pielgrzymowania. Po dotarciu do skraju lasu od woźnickiej szkoły dzieliła nas już około półgodzinna odległość. Przed udaniem się na wieczorny postój odwiedziliśmy kościół w Woźnikach by móc podziękować Bogu oraz naszej Matce za szczęśliwe przeżycie kolejnego dnia pielgrzymowania, wszelki siły i łaski, które otrzymaliśmy od naszego Pana i za wstawiennictwem Maryi. Odpoczynek, odwiedziny paru osób, tradycyjna kiełbasa, pogodny wieczór, słodkości od księdza proboszcza... i spać.
Trzeciego dnia wyruszyliśmy w drogę już do samej Częstochowy. Pomimo dwóch dni marszu śpiewając wytrwale szliśmy naprzód. Nie straszne nam było także chwilowe załamanie pogody w trakcie drugiego odcinaka trasy, kiedy zaczęło troszkę wiać i spadło parę kropel deszczu. Na drugim postoju odbyła się Msza Święta, którą przeżywaliśmy w warunkach polowych. Kilka kropelek deszczu, ale to nic. Znów wyruszyliśmy w drogę. Czekał nas już ostatni odcinek. Byliśmy coraz bliżej Jasnej Góry. W trakcie drogi oczywiście modlitwa różańcowa, Koronka do Bożego Miłosierdzia oraz śpiew. „Śpiewająco” wchodziliśmy na Jasną Górę. Wreszcie dotarliśmy! W ciszy pomodliliśmy się przed obrazem Matki Bożej Częstochowskiej, składając w jej ręce intencje aby jako dobra Matka i Orędowniczka zaniosła je do Boga. Znowu troszkę odpoczynku w Domu Pielgrzyma i spotkanie na Apelu Jasnogórskim. Wyróżniały nas żółte koszulki, łatwo nam było się znaleźć. Potem jeszcze pogodny wieczór. Mimo zmęczenia wspólnie świetnie się bawiliśmy.
Czwartego dnia, czyli dnia pobytu w Częstochowie dołączyli do nas pielgrzymi ”zmotoryzowani” wraz z księdzem proboszczem. W kaplicy cudownego obrazu odbyła się Msza Święta, a następnie udaliśmy się na wały, na Drogę Krzyżową. Później troszkę czasu wolnego, który mogliśmy poświęcić na adorację wystawionego Najświętszego Sakramentu, modlitwę za wstawiennictwem Maryi przed cudownym obrazem a także spacer po Częstochowie i posiłek. Spotkaliśmy się wszyscy ponownie w okolicach godziny 15 by odmówić wspólnie Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Później wsiedliśmy do autokarów i udaliśmy się w drogę powrotną do Wyr. Tam spotkaliśmy się na nabożeństwie z wystawieniem Najświętszego Sakramentu i podziękowaliśmy za cały ten czas wspólnego pielgrzymowania i bezpieczny powrót do Wyr. Następnie dziękowaliśmy wszystkim, którzy pracowali przy tej pielgrzymce i.... pielgrzymka rozwiązana- jak ogłosił fankowy Damian. Jeszcze pożegnania.
Pielgrzymkowe podsumowanie, czyli co nowego, a co po staremu w tym roku...
W tym roku w pieszej pielgrzymce wzięło udział 117 osób. W Częstochowie dołączyli do nas pielgrzymi „zmotoryzowani”, więc było nas prawie 300 osób. Pielgrzymka trwała 4 dni (3 dni drogi i pobyt w Częstochowie od wieczora 3 dnia do popołudnia dnia 4). Do Częstochowy szliśmy zanosząc przez ręce Maryi do Boga prośby w intencji parafii, w intencjach powierzonych nam na drogę, a także tych często niewypowiadanych , ale nam bliskich. Każdego dnia modliliśmy się wielokrotnie modlitwą różańcową, odmawialiśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia, uczestniczyliśmy we Mszy Świętej- Uczcie Miłości Pana, rozpoczynaliśmy i kończyliśmy dzień modlitwą. Spędzaliśmy także czas na wspólnych zabawach i śpiewach czy to w trakcie drogi, czy wieczorami. Mogliśmy wzajemnie się poznać i pomagać sobie w pielgrzymkowym trudzie. Pielgrzymowało z nami dwóch księży: ksiądz Piotr Stoll- prowadzący pielgrzymkę i wkładający wysiłek i zaangażowanie w jej organizację oraz przebieg, a także ksiądz Adam Skutela- pochodzący z naszej parafii, który także na pielgrzymce służył duchową pomocą. Towarzyszył nam również Przemek przygotowujący się w seminarium do posługi kapłańskiej. Najstarszym uczestnikiem naszej pielgrzymki był Pan Benedykt a najmłodszym mały półtoraroczny Tomek, który pielgrzymował wraz ze swoją mamą. Byli również wśród nas „pielgrzymkowi weterani”, którzy pielgrzymują już od wielu lat, trasę pielgrzymki znają zapewne na pamięć i mogliby podzielić się z pielgrzymami z mniejszym stażem masą wspomnień i swoim doświadczeniem. Nie brakowało także „nowicjuszy”. Jak zwykle swoją opieką objęli nas Pan Piotr (wraz z wnukiem) oraz Pan Stanisław. Pomagał im także Pan Jan oraz Kuba. Panowie przewozili nasze bagaże, zabierali w drodze „lekko osłabionych” pielgrzymów i dzięki nim można było wypić coś ciepłego na postojach oraz dostać kiełbaskę drugiego dnia wieczorem. Zawsze byli serdeczni i można było na nich liczyć. Nad bezpieczeństwem w drodze z zaangażowaniem czuwali fankowi: Klaudiusz, Damian i Adam. Dbali o to byśmy tworzyli zwarta grupę i sprawnie wyruszali na kolejne etapy naszego pielgrzymowania. Na pielgrzymce służyły nam pomocą medyczną Pani Zdzisia oraz Pani Ania, którym nie były straszne „pielgrzymkowe urazy” i bez których byłoby ciężko. Jak zawsze śpiewem, muzyką, zabawami a także wieloma sprawami organizacyjnymi itd...... zajmował się Adam „Mazik”, który zawsze tryskał radością i dzielił się nią z innymi, zagrzewając nas do dalszej wędrówki (w tym roku nie mogła z nami pójść jego żona Ania, ale włączyła się w pomoc przy pielgrzymce). W sprawach muzycznych pomagały mu wytrwale Ania i Magda. Przez całą drogę jako oficjalny fotoreporter służyła nam również Monika. Podziękowania należą się również wszystkim sponsorom, także tym którzy pomogli w zakupie nowej tuby. Mam nadzieję, że nikogo nie pominęłam. Ważne było też nasze wzajemne zaangażowanie bo przecież „nikt nie ma z nas tego co mamy razem, każdy wnosi ze sobą to, co ma najlepszego!”.
To już koniec pielgrzymkowej, żółtej opowieści, ale mam nadzieje, że widzimy się znowu za rok na 21 już pielgrzymce. Zachęcam wszystkich serdecznie- zarówno tych, którzy już pielgrzymowali w „żółtej” wyrskiej pielgrzymce (chociaż pewnie tych osób nie trzeba zachęcać bo same wiedzą jaki to wspaniały czas Bożego działania i podejmowania trudu we wspólnocie), jak i tych, którzy jeszcze się wahają. Naprawdę warto!
Ania Botor
W imieniu wszystkich pielgrzymów za uwiecznienie wspomnień z tej pielgrzymki w słowie pisanym Ani składamy serdeczne Bóg zapłać!